czwartek, 23 czerwca 2011

Welcome Holidays ♥

W końcu wakacje ♥ Cieszę się, że nareszcie będzie chwila by odpocząć. Mimo tego, że 29 sierpnia będę musiała wrócić do szkoły na poprawkę i praktycznie cały sierpień poświęcić na naukę, cieszę się z tej chwili wytchnienia.
Mam zamiar w końcu zabrać się za czytanie naprawdę fajnych książek. No a bynajmniej mam nadzieję, że będą godne uwagi. Tak więc prawdopodobnie jutro, lecę do biblioteki i myślę, że wrócę obładowana po brzegi :)
Wczoraj był koniec roku i spędziłam naprawdę miły dzień z przyjaciółmi, ale to mam nadzieję opisać jutro lub jeszcze dzisiaj, gdy dotrą do mnie zdjęcia. 
Prawdopodobnie robię sobie długą przerwę od bloga Utterly i przechodzę na blogspot. Chyba potrzebna mi jakaś odmiana. No cóż w końcu idą wakacje i czas na zmiany! Czuję słońce <3 


Serj ♥
Everybody knows, That you cradle the sun, Living in remorse ♥


środa, 8 czerwca 2011

Come on skinny love just last the year

"Kochany Pamiętniku, dziś będzie inaczej. Musi być. Będę się uśmiechać i to będzie wiarygodne. Mój uśmiech będzie mówił "W porządku, dziękuję. Tak,czuję się znacznie lepiej." Już nie będę smutną, słabą dziewczynką. Zacznę od zera, będę kimś nowym. Tylko w ten sposób mogę to przetrwać. " 



" Jestem wolna.. Polecam to uczucie.. "
                                                                                         Sala Samobójców.

Nie wiem co mam w obecnej chwili napisać. Mam pewien mętlik w głowie zwłaszcza wieczorami. Czuję jak moję życie w końcu schodzi na właściwy tor. Naprawdę wspaniałe uczucie kiedy nic kompletni nic nie stoi na drodzę do szczęścia. Kiedy nie ma strachu po prostu się usunął sam z siebie nie dał rady we mnie dłużej kwitnąć mimo że korzenie zapuścił i zostawił ich niewiele bardzo nie groźnych z którymi da się zwyciężyć ponieważ nie paraliżują od razu po paru sekundach.
...
Czasami po prostu się dużo mówi bardzo spokojnie,wolno i wsiąka jak gąbka wspomnienia.Cały czas męczą mnie po głowie pytania jest ich całe mnóstwo.Na wiele z nich nigdy nie znajdę odpowiedzi.Na wiele nie będę miała siły a nad resztą się nie zastanowię i najzwyczajniej w świecie się rozmyją. Przeszłość hmm wiele rzeczy żałuję do większości bym wróciła i najchętniej jeszcze raz bym ją dotknęła po czym już w następnej sekundzie już jej nie było.
...
Co tam u Was kochani? U mnie coraz lepiej. Po małym kryzysie, staram się stanąć twardo na nogi. Nie musicie zwracać uwagi na powyższe dwie wypowiedzi. Wiem brak im składu i ładu, ale musiałam po prostu przelać gdzieś swoje myśli, które od dawna zalegają w mojej szanownej głowie :)

W ciągu ostatniego roku wiele się pozmieniało w moim życiu. Nie jestem już tą samą osobą. Szczęśliwą nastolatką, szalejącą za gwiazdami Disney Channel, lizakami z gumą w środku, czy bransoletkami z muliny, na którą była taka moda. Teraz, z perspektywy czasu patrząc na to, chce mi się śmiać z samej siebie. 
Wydaje mi się, że spoważniałam i wydoroślałam, może to być spowodowane też przejściem do liceum. Sama nie wiem. Jestem jednak pewna tego, że niczego nie żałuję. Cieszę się, że w końcu poznałam ludzi, na których mi naprawdę zależy i wiem, że im także zależy na mnie. Szewczyk, Chama, Asiek, Zagajnik, Klau, Natt, Doris <3 Dziękuję, że przy mnie jesteście.
Teraz MUSI być i BĘDZIE wszystko dobrze. Jestem pozytywnie nastawiona, do tego co nadejdzie. Co by to nie było, trzeba znieść to z podniesioną głową. Trzeba znać swoją wartość.




niedziela, 5 czerwca 2011

My own story.

Dlaczego Mercc ? Bo tak mnie nazywają moi przyjaciele. A w zasadzie znajomi, ponieważ nie ufam ludziom z zasady. Może i jest to złe postępowanie, ale doświadczenie nauczyło mnie, że liczyć można wyłącznie na siebie. Mówią, że początki zawsze są trudne, jednakże chyba nie dla mnie. Od dawna zbierałam się w sobie, by założyć tego bloga. Nie wiem po co to robię i czy to ma jakikolwiek sens, lecz czuję potrzebę wyrzucenia z siebie niektórych myśli. Tak chyba będzie łatwiej, przyjemniej.. nie wiem, mam tylko nadzieję, że to bardziej pomoże, niż zaszkodzi. Jestem nastolatką  z problemami. Mam 17 lat, a zdążyłam już trochę widzieć w moim życiu. Oczywiście,  zdaję sobie sprawę z Tego, że inni mogą mieć o wiele gorzej, jednakże to są moje małe tragedie, na miarę mojego życia.  Naprawdę nie jest dla mnie ważne to, czy ktoś będzie czytał tego bloga, czy też kliknie na mały czerwony krzyżyk w prawym, górnym rogu. Piszę go dla siebie, by ulżyć sobie i móc się jakoś wygadać. A raczej „wypisać”. Z racji tego, że nie mam z kim porozmawiać, bardzo możliwe, że na własne życzenie. Nie lubię się zwierzać nikomu, a tym bardziej rozmawiać z kimś twarzą w twarz, dlatego też pisanie blogowego pamiętnika wydawało mi się najbardziej logicznym wyjściem z sytuacji.  Nie myślałam jeszcze na tym, jak później rozwinie się mój blog. Chciałam jedynie w pierwszym poście wyrzucić to co siedzi mi w głowie i co blokuje mi myśli.
Wewnątrz czuję się jak mała, zagubiona dziewczynka. Nie chcę jeszcze dorastać. Potrzebuję ciepła, zrozumienia i pomocy, jednakże mam za dużo samozaparcia i dumy, by o nią poprosić. Tak, mam depresję. Wykrytą, lecz nie leczoną. Nie mam zamiaru dać się wciągać w te idiotyczne rozmowy z psychologami, gdzie musiałabym odpowiadać na równie bezsensowne pytania.  
Może zacznę od początku. Wszystkie moje problemy,  zaczęły się , gdy miałam około sześciu lat i potrafiłam logicznie myśleć i cokolwiek pamiętać z tamtego okresu. Czasami zastanawiam się, czy nie zużyłam już całego zapasu łez do końca życia. Płakałam naprawdę dużo, wtedy wydawało mi się, że tylko tak mogę dać upust swoim emocjom. Szkoda tylko, że gdy przestawałam płakać problemy nie znikały. No ale wrócę do tematu. Wszystko zaczęło się,  gdy miałam sześć lat. Wtedy po raz pierwszy usłyszałam, że moi dwaj bracia, dopuścili się karalnego czynu. Niby nie było to nic wielkiego, ponieważ po pijanemu wdarli się z kolegami na teren prywatny i zakłócali ciszę nocną. Właściciele zawiadomili policję, a skończyło się na tym, że dostali wyroki w zawieszeniu.  Ja jednak bardzo to przeżyłam. Martwiłam się o Nich. Nie minęło kilka lat, jak mój starszy brat został skazany na trzy lata pozbawienia wolności, za okaleczenie człowieka. Wiem, jak to może wyglądać, lecz w brew pozorom to nie było tak. Stanął w obronie kolegi, którego kopano i bito, ponieważ przystawał się w barze do jakiejś dziewczyny, której chłopak był również w lokalu.
Pech chciał, że gdy rzucili się także na mojego brata, ten potknął się i wypadł mu z kieszeni scyzoryk, który od zawsze nosił przy sobie.  Gdy odwracał się,  pewien chłopak, został na Niego popchnięty przez kogoś i nadział się na scyzoryk.
Na szczęście nic mu się poważnego nie stało, jednakże mój brat musiał zmarnować trzy lata z życia, by odpokutować za bądź, co bądź chęć pomocy.
 Moi bracia są dla mnie najważniejsi na świecie. Są moimi przyjaciółmi i nie można określić słowami to, jak bardzo ich kocham, choć jest między nami znaczna różnica wieku, bo 14 i 13 lat.  Ja jednak dałabym się za Nich pokroić.
Kolejną sprawą jest choroba mojej mamy. Zachorowała na nieuleczalną chorobę, o nazwie Ziarniniak Wegenera. Ta choroba wyniszcza ją od środka, zabijając jej komórki.  Na początku, lekarze nie mogli znaleźć przyczyny tego, dlaczego mama, źle się czuję.  Podejrzewano raka płuc, gruźlicę i wiele innych chorób. W końcu mojej mamie przestały działać nerki, chodziła na dializy. Nie raz, było tak źle, że gdy zabierali ją do szpitala, ja wymykając się z domu,  klęczałam później na korytarzu w szpitalu, przed salą mamy, płacząc i modląc się o to, by Bóg mi jej nie zabierał. Była mi tak potrzebna, nadal jest. 
Boże, miałam tylko dziewięć lat, powinnam bawić się, śmiać, cieszyć beztroskim dzieciństwem, ja za to błagałam, by mam przeżyła. Musiałam szybko dorosnąć, gdy nie było jej przez kilka miesięcy w domu.  Już nie mogła, opowiadać mi bajek przed snem, zaplatać rano warkoczyków.. Było mi ciężko. Nadal jest, choć mówi, że czuję się lepiej. Ja jednak każdego dnia, wstaje z tą myślą, że to jeszcze nie może być nasz ostatni dzień.
Kolejnym problemem, jest niepełnosprawność mojego taty.  Ma jedną nogę, trochę krótszą od drugiej, ponieważ, gdy był dzieckiem wpadł do studni, z lodowatą wodą, w zimie. Nigdy nie wnikałam, jak to się stało. Nie chciałam wiedzieć. Ważne było tylko to, że widzę, jak jest zażenowany swoją niepełnosprawnością.  Chciałabym, żeby poczuł się dobrze.
No i Ja. Od dziecka byłam prymuską. Złotym dzieckiem. Małym geniuszem. Tak mnie nazywano, choć wydaje mi się to dosyć śmieszne. Odkąd pamiętam w szkole zdobywałam same laury i najwyższe odznaczenia.  W wieku trzech lat, potrafiłam płynnie czytać, na poziomie klasy trzeciej szkoły podstawowej. Później tylko to mi się nasilało. Wygrana olimpiada za olimpiadą. Najwyższe średnie w klasie, później najlepsza uczennica szkoły. Co roku, nagrody pieniężne za wyniki w nauce. Tak było w podstawówce. Gimnazjum także upłynęło bardzo dobrze. Nie narzekałam, ponieważ co roku udawało mi się kończyć klasy z czerwonym paskiem.
Wszystko zaczęło psuć się w tym roku szkolnym, gdy przeszłam do Liceum Ogólnokształcącego. To był dla mnie wielki szok. Po tygodniu chodzenia do tej szkoły, czułam się jakby codziennie ktoś waliłby mnie cegłówką po głowie. Na początku tylko cieszyłam się, że się dostałam. Jest to najlepsze liceum w mieście i bardzo trudno się do niego dostać, a zwłaszcza do klasy humanistycznej, do której uczęszczam.  Zupełnie inaczej nas traktowali, bardziej jak dorosłych, a nie jak dzieci, jeszcze w gimnazjum. Zupełnie inny system oceniania i takie natężenie materiału i ilości lekcji, że po prostu nie dawałam rady. Nie raz zdarzyło mi się nie spać przez tydzień, byleby tylko zdążyć wszystkiego się nauczyć. To oczywiście odbijało się na moim zdrowiu i psychice.
Teraz gdy zbliża się koniec roku, jestem zagrożona z matematyki. Mam egzamin poprawkowy w sierpniu. Jest mi bardzo ciężko, ponieważ nie byłam przyzwyczajona do takich sytuacji. Zawsze byłam najlepsza w klasie, a teraz..
No cóż.. jest mi ciężko. Bardzo ciężko. Nie mam teraz na nic siły. Nawet to, że po krótce opisałam moją nie zbyt ciekawą historię, kosztowało mnie wiele.
Nie liczę na nic, po prostu chciałam to z siebie wyrzucić i wiecie co? Czuję się lepiej.